sobota, 28 grudnia 2013

~Zayn part 1

To właśnie ten dzień. To właśnie dziś wezmę udział w swoim pierwszym poważnym wyścigu samochodowym. To właśnie dzisiaj poczuję, co to jest prawdziwy speeding. Będę się ścigał z prawdziwymi i doświadczonymi speederami. Zamiłowanie do szybkich samochodów odziedziczyłem po moim dziadku. Ojciec jakoś nie specjalnie lubił szybkie wozy. On fascynował się motorami. Niestety, prędkość go zabrała z tego świata. Pięć lat temu brał udział w nielegalnym wyścigu motorów. Było ślizgo po deszczu. Nie wyhamował na zakręcie i nie wyrobił. Zginął na miejscu. Był najlepszym i najbardziej znanym motocyklistom. Brakuje mi go. Moja mama umarła siedem lat temu na raka. Teraz mieszkam przelotem u babci. Przelotem, dlatego, że wszędzie jest mnie pełno. Czasem zatrzymam się u jakiegoś kumpla, lub przenocuję w motelu. Nie mogę narzekać na brak pieniędzy. Często ścigam się w małych ulicznych wyścigach, ale przy mnie tamci wypadają na amatorów, a ja na zawodowca. Wygrywam i mam kasę.
Nastał wieczór. Wsiadłem w swoją gablotę i ruszyłem w stronę miejsca wyścigu.
Na miejscu było już mnóstwo osób. Podjechałem w wyznaczone miejsce swoim Ronn Motors Scorpion. Na środku placu stało czerwone porschecarrera GT. Należało do Mika – najlepszego i najpopularniejszego speedera w tym mieście. Był bardzo niebezpieczny, ale przyjdzie mi dzisiaj się z nim zmierzyć.
Wysiadłem z auta i oparłem się o nie. Patrzyłem w stronę Mika. Nie interesował mnie on sam, ale dziewczyna, która stała za nim. Była piękna. Miała brązowe włosy, piękne oczy tego samego koloru. Uroku dodawał jej aparat ortodontyczny. Jej uśmiech był powalający. Właśnie zauważyłem, że Mike gdzieś odszedł. Postanowiłem do niej podejść. Stała sama. Uśmiechała się do mnie.
T: Hej, jak cię zwą śliczności?
D: Jestem Rose.
T: Zayn Malik. - wyciągnąłem rękę w geście przywitania. - Kim jest dla ciebie Mike? To twój chłopak?
R: Nie, to mój brat. A tak w ogóle, to co ty tutaj robisz? Komu będziesz kibicował? - spytała z rozbawieniem. Zaśmiałem się.
T: Nie jestem żadnym kibicem. Widzisz tą brykę – rzuciłem głową w stronę swojej gabloty. - To mój wóz.
R: Czyli, że przyjechałeś zaszpanować wózkiem po tuningu?
T: Mała, przyjechałem się ścigać – przybliżyłem się do niej na niebezpieczną odległość. Stanęła na palcach, chwyciła kołnierzyki mojej skórzanej kurtki w ręce i szepnęła mi do ucha.
R: Trzymam za ciebie kciuki. Życzę szczęścia – chciała pocałować mnie w policzek, a ja odwróciłem się tak, że trafiła w moje usta. Chciałem przedłużyć pocałunek, ale nam przerwano. Między nas wszedł Mike. Odciągnął nas od siebie gwałtownym szarpnięciem. Najpierw zwrócił się do Rose.
M: Rose, co ty odpierdalasz? Już powinnaś być przy mojej bryce!
T: Koleś, odjebało ci? To jest twoja siostra! - zacząłem jechać na Mika. - Nawet jeśli by nie była twoją siostrą, to kobiet się tak nie traktuje, co ty sie z choinki urwałeś!
M: Nie wpierdalaj się i trzymaj łapy zdala od Rose. Tylko znów spróbujesz się do niej zbliżyć, to nie ręczę za siebie! - już podniósł rękę ściśniętą w pięść, ale Rose go powstrzymała.
R: Mike, co ty robisz, zostaw go!
M: A kto to w ogóle jest? Co on tu robi?
R: Będzie się ścigał.
M: Haha, dobra – roześmiał się. - Ty masz zamiar ze mną konkurować?
T: Tak, mam zamiar cię rozwalić.
M: Spróbuj – roześmiał się Mike. On na prawdę sobie ze mnie drwił. - Lepiej zajmij miejsce, bo zaraz zaczyna się wyścig – prychnął.
R: Mike, przestań!
M: Zamknij się i chodź – pociągnął Rose za za rękę. Ta posłała mi ostatnie zatroskane spojrzenie. Współczułem jej takiego brata. No cóż, nie pozostało mi nic innego, jak udać się na linię startu. Wsiadłem do samochodu. Podjechałem na wyznaczone miejsce. Stałem obok Mika. Mierzyłem się z nim wzrokiem. Po chwili przeniosłem wzrok na Rose. Posłała mi uroczy uśmiech i przygryzła wargę spuszczając delikatnie wzrok. Ja także przygryzłem lekko wargę. Mike cały czas nas obserwował i wiedział, że coś jest na rzeczy. Walnął otwarta dłonią w kierownicę i opadł na fotel.
Przed nami stanęła skąpo ubrana dziewczyna z pistoletem, którym miała rozpocząć wyścig. Strzał. Wyścig rozpoczął się. Ruszyłem z piskiem opon. Walka była wyrównana. Ja i Mike prowadziliśmy, reszta była z tyłu. Jechaliśmy łeb w łeb. Było widać metę. Nacisnąłem gaz do końca. Wygrałem. Byłem szczęśliwy. Dziadek byłby ze mnie dumny. Było ciężko, ale się udało. Wyszedłem z samochodu i poszedłem do Mika po nagrodę.
M: To był jednorazowy fart.
T: Fart, czy nie fart, grunt, że cię rozwaliłem – zebrani kibice zaczęli drwić z Mika i kibicować mi. Zalazłem mu za skórę.
Nagle podbiegł jakiś koleś, kumpel Mika.
K: Spadamy! Gliny już tu jadą!
Wszyscy spanikowani zaczęli uciekać, a ja stałem i patrzyłem. patrzyłem jak Mike wsiada do samochodu i zostawia Rose samą. podbiegłem do niej. złapałem ją za rękę.
T: Mała, chodź - spojrzała na mnie i zrobiła, co jej kazałem.
Pobiegliśmy do mojego samochodu. Policja była coraz bliżej. Wsiadłem za kierownicę, a Rose zajęła miejsce pasażera. Ruszyłem najszybciej jak się dało. Policja cały czas nas goniła, lecz udało mi się uciec. Podjechałem do mojego domu. Wjechałem od razu do garażu. Zatrzymałem auto. Byliśmy bezpieczni. Oparłem głowę o fotel i spojrzałem w stronę jeszcze wystraszonej Rose. Ona zrobiła to samo.
T: Udało się - odetchnąłem z ulgą.
R: Tak, udało.
 Nagle w tym samym momencie rzuciliśmy się na siebie i zaczęliśmy się na serio namiętnie całować. Byliśmy spragnieni siebie. Nie mogliśmy przestać. przenieśliśmy się na tylne siedzenie. Pozbywaliśmy się swoich ubrań. Było nam dość nie wygodnie w samochodzie, więc wziąłem na pół nagą Rose na ręce i zaniosłem do domu. Tam udałem się w stronę sypialni. Położyłem ją na łóżko, a sam zawisłem nad nią. Dawno nie czułem czyjeś bliskości i brakowało mi tego. Ona też była nieźle napalona, tak samo jak ja.
Po tej jakże gorącej nocy zasnęliśmy w swoich ramionach. Rose było równie dobrze, co mnie. 
Rano obudziło mnie głośne walenie w drzwi. Otworzyłem leniwie oczy. Usiadłem na końcu łóżka i otarłem oczy. Spojrzałem w stronę Rose. Jeszcze słodko spała. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Założyłem bokserki i udałem się w stronę drzwi. Otwarłem, a w nich stał...  

*********************************************************************************
Mam nadzieję, że się podoba, bo nie najlepiej u mnie dzisiaj z weną :)
Proszę, komentujcie!!!!!!! <3

~Klaudia

3 komentarze: