
Nastał
wieczór. Wsiadłem w swoją gablotę i ruszyłem w stronę miejsca
wyścigu.
Na
miejscu było już mnóstwo osób. Podjechałem w wyznaczone miejsce
swoim Ronn Motors Scorpion. Na środku placu stało czerwone porschecarrera GT. Należało do Mika – najlepszego i najpopularniejszego
speedera w tym mieście. Był bardzo niebezpieczny, ale przyjdzie mi
dzisiaj się z nim zmierzyć.

T:
Hej, jak cię zwą śliczności?
D:
Jestem Rose.
T:
Zayn Malik. - wyciągnąłem rękę w geście przywitania. - Kim jest
dla ciebie Mike? To twój chłopak?
R:
Nie, to mój brat. A tak w ogóle, to co ty tutaj robisz? Komu
będziesz kibicował? - spytała z rozbawieniem. Zaśmiałem się.
T:
Nie jestem żadnym kibicem. Widzisz tą brykę – rzuciłem głową
w stronę swojej gabloty. - To mój wóz.
R:
Czyli, że przyjechałeś zaszpanować wózkiem po tuningu?
T:
Mała, przyjechałem się ścigać – przybliżyłem się do niej na
niebezpieczną odległość. Stanęła na palcach, chwyciła
kołnierzyki mojej skórzanej kurtki w ręce i szepnęła mi do ucha.
R:
Trzymam za ciebie kciuki. Życzę szczęścia – chciała pocałować
mnie w policzek, a ja odwróciłem się tak, że trafiła w moje
usta. Chciałem przedłużyć pocałunek, ale nam przerwano. Między
nas wszedł Mike. Odciągnął nas od siebie gwałtownym
szarpnięciem. Najpierw zwrócił się do Rose.
M:
Rose, co ty odpierdalasz? Już powinnaś być przy mojej bryce!
T:
Koleś, odjebało ci? To jest twoja siostra! - zacząłem jechać na
Mika. - Nawet jeśli by nie była twoją siostrą, to kobiet się tak
nie traktuje, co ty sie z choinki urwałeś!
M:
Nie wpierdalaj się i trzymaj łapy zdala od Rose. Tylko znów
spróbujesz się do niej zbliżyć, to nie ręczę za siebie! - już podniósł rękę ściśniętą w pięść, ale Rose go powstrzymała.
R:
Mike, co ty robisz, zostaw go!
M:
A kto to w ogóle jest? Co on tu robi?
R:
Będzie się ścigał.
M:
Haha, dobra – roześmiał się. - Ty masz zamiar ze mną
konkurować?
T:
Tak, mam zamiar cię rozwalić.
M:
Spróbuj – roześmiał się Mike. On na prawdę sobie ze mnie
drwił. - Lepiej zajmij miejsce, bo zaraz zaczyna się wyścig –
prychnął.
R:
Mike, przestań!
M:
Zamknij się i chodź – pociągnął Rose za za rękę. Ta posłała
mi ostatnie zatroskane spojrzenie. Współczułem jej takiego brata.
No cóż, nie pozostało mi nic innego, jak udać się na linię
startu. Wsiadłem do samochodu. Podjechałem na wyznaczone miejsce.
Stałem obok Mika. Mierzyłem się z nim wzrokiem. Po chwili
przeniosłem wzrok na Rose. Posłała mi uroczy uśmiech i przygryzła
wargę spuszczając delikatnie wzrok. Ja także przygryzłem lekko
wargę. Mike cały czas nas obserwował i wiedział, że coś jest na
rzeczy. Walnął otwarta dłonią w kierownicę i opadł na fotel.
Przed
nami stanęła skąpo ubrana dziewczyna z pistoletem, którym miała
rozpocząć wyścig. Strzał. Wyścig rozpoczął się. Ruszyłem z
piskiem opon. Walka była wyrównana. Ja i Mike prowadziliśmy,
reszta była z tyłu. Jechaliśmy łeb w łeb. Było widać metę.
Nacisnąłem gaz do końca. Wygrałem. Byłem szczęśliwy. Dziadek
byłby ze mnie dumny. Było ciężko, ale się udało. Wyszedłem z
samochodu i poszedłem do Mika po nagrodę.
M:
To był jednorazowy fart.
T:
Fart, czy nie fart, grunt, że cię rozwaliłem – zebrani kibice
zaczęli drwić z Mika i kibicować mi. Zalazłem mu za skórę.
Nagle
podbiegł jakiś koleś, kumpel Mika.
K:
Spadamy! Gliny już tu jadą!
Wszyscy
spanikowani zaczęli uciekać, a ja stałem i patrzyłem. patrzyłem jak Mike wsiada do samochodu i zostawia Rose samą. podbiegłem do niej. złapałem ją za rękę.
T: Mała, chodź - spojrzała na mnie i zrobiła, co jej kazałem.
Pobiegliśmy do mojego samochodu. Policja była coraz bliżej. Wsiadłem za kierownicę, a Rose zajęła miejsce pasażera. Ruszyłem najszybciej jak się dało. Policja cały czas nas goniła, lecz udało mi się uciec. Podjechałem do mojego domu. Wjechałem od razu do garażu. Zatrzymałem auto. Byliśmy bezpieczni. Oparłem głowę o fotel i spojrzałem w stronę jeszcze wystraszonej Rose. Ona zrobiła to samo.
T: Udało się - odetchnąłem z ulgą.
R: Tak, udało.

Po tej jakże gorącej nocy zasnęliśmy w swoich ramionach. Rose było równie dobrze, co mnie.
Rano obudziło mnie głośne walenie w drzwi. Otworzyłem leniwie oczy. Usiadłem na końcu łóżka i otarłem oczy. Spojrzałem w stronę Rose. Jeszcze słodko spała. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Założyłem bokserki i udałem się w stronę drzwi. Otwarłem, a w nich stał...
*********************************************************************************
Mam nadzieję, że się podoba, bo nie najlepiej u mnie dzisiaj z weną :)
Proszę, komentujcie!!!!!!! <3
~Klaudia
Boski <3 czekam na next ! Niech bd jak najszybciej :*
OdpowiedzUsuńJeju super dalej <3
OdpowiedzUsuńSuper jak zawsze :3
OdpowiedzUsuń