piątek, 6 grudnia 2013

~Harry cz.5 (+18)

                                                 (zawiera scenę +18)
Znalezienie bagażu minęła szybko. Taaa, straciliśmy tylko pół godzinki, bo chłopców zaatakowały fanki. Poszło by znacznie szybciej, gdyby nie było ich z pięćdziesiąt! Po wejściu do samochodu odetchnęliśmy z ulgą. Udaliśmy się do pięciogwiazdkowego hotelu, gdzie od dwóch dni czekają na nas El, Pezz i Dan. Nie wiem dlaczego były tu prędzej, ale nie wnikam. Po półgodzinnej jeździe dotarliśmy do celu. Hotel był wspaniały. Na zewnątrz jak i wewnątrz był bardzo piękny. Z tyłu znajdował się wielki basen otwarty.
T: Nie wiem jak wy, ale ja zaraz wskakuję do tego basenu! Albo nie, na plażę!
H: A ja z tobą kochanie – Harry objął cię w pasie i poszliście do recepcji.
L: Poprosimy pięć pokoi dwuosobowych.
Rec: Proszę, oto państwa kluczyki. Życzymy miłego pobytu i dziękujemy, że wybrali państwo nasz hotel.
Wszyscy wzięliśmy kluczyki i poszliśmy się rozpakować. Na górze przywitałam się z dziewczynami. Są bardzo miłe i sympatyczne. Polubiłam je. Na pewno się zaprzyjaźnimy.
W naszym pokoju oczywiście Harry'emu to tylko jedno w głowie. Kiedy otwarłam walizkę, lokers zaczął się od tyłu do mnie dobierać.
T: Och, Hazz, zaczekajmy z tym do wieczora, teraz chcę iść na plażę.
H: Dobrze kotku, ale teraz obiecałaś i już się nie wywiniesz, wiesz o tym, prawda?
T: Jasne, skarbie. Wiem co powiedziałam i słowa dotrzymam.
H: No mam taką nadzieję.
T: Bez spiny kocie – pocałowałam go namiętnie. - Ok, koniec tego dobrego, trzeba się rozpakować. Pomóż mi Harry, albo rozpakuj chociaż siebie, dużo mi tym pomożesz.
H: Już idę misiu.
Rozpakowaliśmy się, ubraliśmy stroje kąpielowe, spakowaliśmy koc i pełen kosz smakołyków. Ruszyliśmy w stronę plaży. Miałam ochotę na ten basen, ale ocean jest sto metrów od ośrodka, więc wolę iść tam. Reszta poszła z nami.
Na miejscu rozłożyliśmy ogromny koc, na którym siedzieliśmy wszyscy i jeszcze był luz. Gdy zdjęłam sukienkę i pokazałam się w samym stroju kąpielowym wszystkie oczy były skierowane na mnie. Nie powiem, bardzo mi to schlebiało. Po chwili zostałam tylko ja i Harry, reszta pobiegła się kąpać.
T: Harry, posmarujesz mi plecy balsamem?
H: Po co ty się oblepiasz tym kremem?
T: Po to, żeby nie wyglądać tak jak wy, kiedy wrócicie do hotelu. Jak się spalisz to śpisz na podłodze, bo nie będę słuchać jak jęczysz z bólu.
H: Dobrze kochane, to ja ciebie wysmaruję, a ty wysmarujesz mnie, dobrze?
T: Ha ha, dobrze.
Harry wysmarował mi plecy, a ja jemu. Położyłam się na brzuchu i zaczęłam czytać książkę, której nie skończyłam w domu, zostało mi kilka stron. Trochę poczytałam też w samolocie. Nagle poczułam lodowate dłonie na moich plecach.
H: Kochanie, chodź do wody – zaczął mnie przekonywać loczek.
T: Nie, nie chcę teraz. Poczytam sobie. Zostało mi siedem stron, skończę i pójdę, ok?
H: Skarbie, przyjechałaś tu żeby czytać? - patrzył na mnie z rozbawieniem.
T: Nie, ale teraz chcę się odprężyć. Idź do wody, ja zaraz przyjdę.
H: Nigdzie bez ciebie nie pójdę.
T: To zostań ze mną. Zjedz sobie kanapkę, napij się czegoś.
H: No ale skarbie – zaczął całować cię po ramieniu i szyi idąc coraz wyżej. W końcu odnalazł twoje usta. Oddałaś pocałunek. Leżałaś na plecach, a on zawisł nad tobą. Nikt was nie widział, bo mieliście rozwinięte parkany. Widzieli was tylko chłopcu i dziewczyny, bo tej strony nie było już zasłony. Wasza pieszczota była coraz bardziej namiętna, ale w najmniej odpowiednim momencie przerwał wam Niall.
N: Przepraszam gołąbeczki, ale (t.i) mogłabyś dać mi kanapeczkę?
H: - nie przerywając pocałunku – weź sobie sam.
N: Taaa, gdybyście się nie rozwalili na całym kocu to pewnie wziąłbym sobie sam, bo bozia rączki mi dała.
Oderwaliśmy się, ale Harry nie chciał mnie puścić. Szepnęłam mu na ucho.
T: Skarbie, poczekaj do wieczora – słysząc te słowa, na jego twarzy zagościł szeroki od ucha do ucha uśmiech, ukazując te cudne dołeczki, które tak kocham. Kocham go całego.
H: Dobrze skarbie – również szepnął mi na ucho.
Wstałam idąc po kanapkę dla żarłoka, ale Harry nie mógł się powstrzymać i klepnął mnie w tyłek. Ja tylko pisnęłam i lekko podskoczyłam zakrywając dłońmi pośladki. Dałam blondaskowi kanapkę i skierowałam się w stronę wody.
H: Mała, a ty gdzie?
T: Jak to gdzie? Kąpać się.
H: Ale mówiłaś, że chcesz się odprężyć, a ja się położyłem i nie chce mi się wstać.
T: No widzisz, a ja już wstałam, więc się nie kładłam. Peszek.
Poczułam jak Harry mnie bierze na ręce jak pannę młodą i biegnie w stronę wody.
T: Harry! Nieee! Woda jest zimna – krzyczałam i jednocześnie się śmiałam z tego mojego głupka.
H: Ale ja i tak cię wrzucę!
Harry wbiegł ze mną na koniec pomostu. Oplotłam go nogami w pasie, żeby mnie nie wrzucił. Chłopaki i dziewczyny tylko się wszystkiemu przyglądali i śmiali się wniebogłosy. Najgłośniej śmiał się oczywiście mój kochany braciszek. Nagle ten idiota wskoczył ze mną do lodowatej wody. Przez całe ciało przeszły ciarki.
T: O fuck, Harry, ty idioto! - wykrzyczałam. Odkleiłam się od Hazzy i popłynęłam na brzeg. Byłam cała przemoczona. Lou stał sobie suchy, nogi do połowy łydek zamoczone w wodzie. Śmiał się ze mnie.
T: O Lou, jakiś ty niemądry – ja zaczęłam się uśmiechać, a jemu usta wykrzywiły się w podkową. Wiedział, że jestem cała lodowata. Podbiegłam do niego i mocno go przytuliłam. Krzyczał jak mała dziewczynka. Wszyscy mieliśmy z niego bekę.

Poszłam na koc i mocno się nim otuliłam. Byłam wściekła na Harry'ego. Zanim zdążył tu przyjść, ja szybko wzięłam swoje rzeczy i poszłam do hotelu. Wysuszyłam się szybko i zrobiłam kubek gorącego kakao. Wyszłam z napojem i książką na taras. W sumie, co mi teraz zależy, i tak będę chora. Harry i tak jest już chory, ale umysłowo. Jak mógł mnie taką rozgrzaną wrzucić do tak lodowatej wody? Nagle ktoś kucnął obok mnie.
H: Kochanie, przepraszam.
T: Spadaj, jestem na ciebie wściekła!
H: No ale nie bądź zła. - zaczął całować mnie po ramieniu. Wiedział, że mu się nie oprę.
T: Debilu! Przez ciebie będę chora!
H: Oj, nie przesadzaj. W takim razie będziemy chorować razem.
Wstałam.
T: Idę się położyć, chce mi się spać.
H: To ja idę z tobą.
T: Nie, idę sama.
Wziął mnie na ręce i zaniósł w stroną naszej sypialni.
T: Skarbie, czy ty zawsze musisz postawić na swoim?
H: Nie zawsze, ale zazwyczaj.
Pocałował mnie. Oddałam pocałunek. Położył mnie na łóżku. Nasz pocałunek był coraz bardziej zachłanny. Wiedziałam czego chce i do czego to zmierza, ale ja też tego pragnęłam. Pragnęłam go. Zaczął zdejmować mi bluzkę. Coś mu nie wychodziło i rozerwał ją. Wydukałam przez pocałunek
T: Skarbie, to była moja ulubiona bluzka. Zapłacisz mi za to.
H: Jak sobie życzysz, jutro pójdziemy na zakupy.
Zdjęłam jego koszulkę. Poszło mi to znacznie sprawniej, niż jemu. Zabraliśmy się za spodnie. Po chwili byliśmy w samej bieliźnie. Postanowiłam przejąć inicjatywę. Teraz to ja górowałam. Siedziałam na nim okrakiem obdarowując jego ciało pocałunkami. Zatrzymałam się na szyi, gdzie zostawiłam czerwoną malinkę. Zjechałam niżej. Wzięłam w zęby gumkę jego bokserek. Zaśmiałam się i zsunęłam je. Jego kolega już stał. Chwyciłam jego dużego rozmiarów członka w ręce i zaczęłam ruszać w górę i w dół. Harry coraz bardziej jęczał, co było znakiem, że jest mu dobrze. Wzięłam główkę jego penisa do ust i zaczęłam wodzić językiem dookoła. Następnie wzięłam go całego do ust i pogłębiałam.
H: Ach, och, kochanie, dość, zaraz dojdę! - wysapał.
Wyjęłam go z ust. Harry wkroczył do akcji. Teraz on był nade mną. Jedną ręką odgarniał zagubione kosmyki włosów z mojego czoła. Drugą wjechał pode mnie i próbował rozpiąć stanik. Lekko się wygięłam, żeby mu pomóc i udało się. Mój stanik poleciał w bliżej nieokreślony kierunek. Zaraz za nim majtki, które zostały ze mnie brutalnie zdarte. Przez chwilę bawił się moimi piersiami. Przygryzał sutki i masował je. Zjechał niżej, a mianowicie do mojej kobiecości. Całował ją. Następnie włożył mi w dziurkę dwa palce i robił swoje.
T: Ach, Harry, zaraz dojdę!
Wyjął ze mnie palce i niespodziewanie, lecz delikatnie we mnie wszedł. Jęknęłam głośno, ale był to odgłos rozkoszy. Prawie w ogóle nie czułam bólu. Wchodził we mnie coraz szybciej, mocniej i pewniej. Oplotłam nogi wokół jego pasa tym samym pogłębiając jego ruchy. Wtuliłam się w jego tors. Po chwili razem doszliśmy. Spuścił we mnie swoje płyny i opadł zmęczony obok mnie. Wtuliłam się w niego.
T: Kocham cię.
H: Ja też cię kocham myszko – pocałował mnie.
T: Ubierzmy się zanim ktoś wróci do domu.
H: Masz racje. Ale by były jaja, gdyby nas nakryli.
Ubraliśmy się szybko i położyliśmy na kanapę w salonie. Włączyliśmy jakiś film i po chwili zasnęliśmy.
Obudziły nas krzyki, które niosły się z naszej kuchni. Harry jeszcze leżał, a ja poszłam za wrzaskami. Wszyscy tam byli.
T: Hej ludzie, może dalibyście się człowiekowi wyspać? - do pomieszczenia wszedł Harry i przytulił mnie od tyłu.
N: No, po tak gorącym spędzaniu czasu potrzeba chwili odpoczynku, nie?
T i H: Co?
Lo: Zdradził was rozpiździaj w sypialni. Nie dało się nie zauważyć twojej rozdartej bluzki i bokserek Harry'ego z tym zajefajnym napisem.
Z: Ha ha, musiało się nieźle dziać.
H: Bo się działo - zaśmiał się Harry i po chwili chłopcy wydawali okrzyki typu "uuuuuuu".
P: Zayn, daj im spokój. Zakochani są i tyle - próbowała przekrzyczeć chłopaków Perrie.
Lo: Tsaaa, wasza sypialnie wygląda nie lepiej. I nie tylko sypialnia. Wasze ubrania walają się wtedy po całym domu.
P: Oj tam, oj tam.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

*******************************************************************************
No i część piąta. Ujdzie?
Jak zwykle zachęcam do wzięcia udziału w ankiecie :)
A, i fajnie by było, gdyby komentarze pojawiały się z kont Google, a nie z anonimów, bo potem nwm, czy komentarze są od kilku innych osób, czy może wpisuje je jedna osoba :)

2 kom ---> NEXT :P

~Klaudia

5 komentarzy:

  1. Genialny!! Naprawdę świetnie piszesz <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjny!
    Czekam niecierpliwie na kolejną część!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest nieziemski :* <3 /Kati

    OdpowiedzUsuń
  4. aaalllleee niesamowity imagin!!! <3 kocham jak piszesz masz niesamowity talent ;) BŁAGAM!!! O kolejną częsc.... Prosze <3

    OdpowiedzUsuń