czwartek, 5 grudnia 2013

~Harry cz.4

 Na początek chciałam powiedzieć, że wiem, że czytacie moje imaginy, ale czy wymagam zbyt wiele prosząc o jeden komentarz? Pod tym imaginem liczę na chociaż dwa :P
**************************
 Obudziła mnie ciepła ręka Hazzy wodząca po moim policzku. Niechętnie wstałam i udaliśmy się na lotnisko. Już było tak pięknie. Widać zbyt pięknie. Już byliśmy przy odprawie, gdy przyleciała ta suka Taylor. Czego ona chciała?
Tay: Och Harry, misiaczku, nie pożegnałeś się ze mną! - rzuciła się na Harry'ego i pocałowała go. On próbował ją odepchnąć. Albo... nie? Ja tylko stałam tam nieruchomo z otwartą buzią i nie wiedziałam, co się dzieje. Łzy z oczu leciały mi strumieniami. Jak on może? Zaczęłam się wycofywać machając przecząco głową. Wzięłam szybko swoją walizkę, która stała obok mnie. Miałam bilet w ręce. Pobiegłam do samolotu. Ledwo co widziałam cokolwiek. Łzy w oczach ograniczały moje pole widzenia. Usiadłam na swoje miejsce w samolocie. Chwilkę jeszcze szlochałam i zasnęłam.

***oczami Harry'ego***

Rzuciła się na mnie i mnie pocałowała. Chciałem ją odepchnąć, ale nie mogłem. Ta małpa tak się do mnie przyssała i oplotła rękami moją głowę, że nie miałem zbyt dużych szans. Kątem oka widziałem tylko jak (t.i) się rozpłakała i uciekła z bagażem do samolotu. A co do Tay, to ta suka bezczelnie niszczy mi życie! Co ona sobie w ogóle wyobraża? Chwilę się z nią szarpałem, ale w końcu udało mi się ją odepchnąć od siebie.
Ty: Ty suko – już podniosłem rękę. Już miałem jej przypierdolić, ale nie, opanowałem się. Może i jest dwulicową szmatą, suką, dziwką, ale nadal jest dziewczyną. Nie uderzę nigdy w życiu kobiety. - Co ty sobie wyobrażasz? Wpadasz tu i w ciągu sekundy rujnujesz mi życie! Czy ciebie do końca pojebało?!
Tay: Ojej, czyżbym wystraszyła twoją małą wielbicielkę? - zaczęła się zachowywać jak dwuletnia smarkula. - Przepraszam najmocniej.
Ty: To jest moja dziewczyna kretynko! Przynajmniej była! Bo ty musiałaś wszystko spierdolić! Właśnie zjebałaś wakacje i jej i mi! I lepiej spierdalaj stąd, bo jak w tej chwili stąd nie znikniesz, to ludzie mogą zacząć postrzegać mnie jako damskiego boksera, czego nie chcę. Więc bierz dupę za pas i zjeżdżaj!!!
Tay: O matko, już. Czego się tak ciskasz – już zaczęła odchodzić.
Ty: I żebym cię więcej razy na oczy nie widział! - tym razem zwróciłem się do chłopaków, którzy patrzyli na mnie z niedowierzaniem. - Cholera, co ja mam teraz zrobić? Co ta suka uroiła się w tej zrytej bani? Myśli, że jak menadżerowie kazali nam się spotykać dla ściemy dwa miesiące temu to będzie takie numery odstawiać? I co ja mam teraz (t.i) powiedzieć? Czy ona w ogóle będzie chciała ze mną rozmawiać?
Lo: Stary, bez spiny. Byłem tu przecież, też z nią pogadam. Będzie dobrze.
Z: Lou ma racje, ułoży się.
T: Ale najbardziej boli mnie to, że ona to wszystko widziała. Ona jest taka delikatna i wrażliwa. Ją tak łatwo zranić.
Lo: A skąd ty wiesz takie rzeczy?
T: No wiesz, jest moją dziewczyną. Dużo z nią rozmawiałem. Zdążyłem się na prawdę wielu rzeczy o niej dowiedzieć. Ona jest taka miła, słodka, czuła, inteligentna, zabawna...
N: Dobra, nie fantazjuj tak, tylko leć z nią pogadać!
T: Tak, masz rację, już lecę.
Wziąłem szybko walizkę i pobiegłem do samolotu, żeby wyjaśnić wszystko (t.i). Nie moge pozwolić odejść najważniejszej kobiecie w moim życiu. Ja ją kocham!
Znalazłem swoje miejsce, które znajdowało się obok (t.i). Już do niej podbiegłem i miałem zacząć ją przepraszać i tłumaczyć, ale zauważyłem, że słodko sobie śpi. Miała całą czerwoną twarz i czarne smugi na policzkach po opłyniętym ze łzami tuszem do rzęs. Że też pozwoliłem na to, żeby ona tak cierpiała? Dobra, niech się wyśpi, będziemy lecieć kilka godzin, jeszcze zdążę z nią pogadać. Pójdę się trochę ogarnąć. W takim stanie nie mogę się innym na oczy pokazać. Nie, nie dam rady.

***twoimi oczami***

Obudziłam się już w lepszym stanie, ale jak tylko przypomnę sobie, co miało miejsce dwie godziny temu, łzy same mi lecą do oczu. Rozejrzałam się, na szczęście nikogo dookoła nie było, zwłaszcza Harry'ego. Zauważyłam nadchodzącego Louis'a.
L: O, hej mała, dobrze, że już wstałaś. Muszę z tobą pogadać.
T: O czym?
L: O tym co się stało na lotnisku.
T: Ale ja nie chcę o tym rozmawiać, Lou, zrozum to. Wiesz, jak mnie to bolało? Nadal boli!
L: Ale mała, niepotrzebnie. Nie wiesz co się działo dalej. Do teraz nie mogę ochłonąć. Tay tak się przyssała do naszego Hazzy, że ten jak ją od siebie już odepchnął, to tak na nią nawrzeszczał, że chyba całe lotnisko na nas patrzyło! Masakra! Był taki wkurzony, że niszczy tobie i jemu wakacje, że o mało jej nie pobił. Już nawet podniósł na nią rękę i zaczął do niej wrzeszczeć, że jak zaraz nie zejdzie mu z oczu, to będzie z nią kiepsko. Żałuj, że tego nie widziałaś!
T: Serio?
L: Tak, serio. Teraz biedny siedzi zapłakany w łazience i przeżywa, że ta suka zrobiła wam takie świństwo!
T: O matko! Ja muszę do niego iść!
L: Nie, zostań tu. Tam są chłopaki. Powiem mu, żeby przyszedł do ciebie.
T: Ok.
Już wstał i miał iść w stronę toalety.
T: Hej, Lou!
L: No?
T: Dzięki, świetny z ciebie brat – uśmiechnęłam się ciepło do niego. Odwzajemnił uśmiech.
L: Wiem.
Owinęłam się kocem i czekałam na mojego Hazzę. Po chwili poczułam jak ktoś siada na siedzenie obok. To był Harry, bez zastanowienia rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam go namiętnie w usta. Jak ja go kocham.
H: (t.i), przepraszam za tą szmatę, ona to zrobiła specjalnie, chciała zniszczyć nam wakacje, chciała, abyśmy nie byli szczęśliwi i... - znów wpiłam się w usta loczka, aby go uciszyć. Oddał pocałunek. Wygramoliłam się spod koca i usiadłam na nim okrakiem nie przerywając pocałunku. Objął mnie rękami w pasie, a ja zanurzyłam swoje ręce w jego bujnych loczkach. Gdy już się od siebie oderwaliśmy, co zrobiliśmy bardzo niechętnie:
H: Ooo, a to za co?
T: Żebyś przestał gadać.
H: To muszę częściej gadać.
T: Ha ha, jak chcesz – znów go pocałowałam. - Zapomnijmy o tym, dobrze?
H: Jak sobie życzysz kochanie.
T: Uciszyłam cię też dlatego, że nie chciałam tego słuchać po raz drugi, bo duży już mi wszystko opowiedział.
H: Kocham cię.
T: Ja też cię kocham Hazzuś. - znów złączyliśmy swe wargi w jedność.
W oddali słychać było krzyki zachwytu chłopaków skierowane w naszą stronę. Uśmiechnęliśmy się przez pocałunek.
N: Wszystko dobre, co się dobrze kończy.
Z: Tak, tak. Dla ciebie nie skończy się tak kolorowo.
N: Ale jak to?
Z: Normalnie, jak byłeś w kiblu to z chłopakami zjedliśmy twoje kanapki.
N: Nieee! Moje kanapki!
Ch: Ha ha ha!
Reszta lotu minęła nam na pocałunkach, pieszczotach i słodkich słówkach. Po czterech godzinach wylądowaliśmy. Hawaje, nadchodzą jednokierunkowi!
*************************************************************************
Podobała się część czwarta??? Mam nadzieję, że tak. Tak jak napisałam na samym początku przed imaginem liczę na komentarze oraz myślę, że zaznaczycie odpowiedzi w ankiecie :)
2 kom ---> NEXT :)

~Klaudia

3 komentarze:

  1. OMG ¡ głupia Taylor -.- co myślała że Harry do niej wróci no chyba ją pogieło naprwdę wspaniały imagin :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebiste wszystkie części z harrym

    OdpowiedzUsuń
  3. dodaj kolejną część jak najszybciej proszę !!!!!!!
    pozdrawiam !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń