sobota, 31 maja 2014

~Zayn cz.2



 Postanowiłam dodać drugą część TEGO imagina <3 Zaczęłam ją pisać już bardzo dawno temu, ale dopiero ostatnio znalazłam czas, żeby ją skończyć i dzisiaj ją dodaję <3 Piszcie w komentarzach swoje opinie, bo wiecie, że one mnie motywują i jak będzie dużo komentarzy, to imy będą pojawiały się częściej, bo wtedy wiem, że mam dla kogo pisać <3 <3 <3

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 Leżałam na łóżku w mojej 'piżamie'. Zayn nachylał się nad moim brzuszkiem i mówił do dzieciątka. To był już piąty miesiąc, więc brzuch już było widać. Szczęśliwy tatuś całował swój skarb. To był strasznie uroczy widok. Jestem bardzo szczęśliwa. Mój najlepszy przyjaciel ever będzie ojcem mojego dziecka. I to dziecka spłodzonego z miłości, a nie z przypadku. To znaczy spłodzone jest przypadkowo, bo to była wpadka, ale najważniejsze jest to, że się kochamy i dziecko będzie kochane przez nas i naszą rodzinę. To wszystko wiele dla mnie znaczy. Niall jest szczęśliwy, że zostanie wujkiem. Chłopcy oczywiście też. Harry jest podniecony bardziej niż Zayn.
- Chyba czas ci już o tym powiedzieć - posmutniał Zayn.
- O czym - zdziwiłam się na jego słowa i podniosłam się do pozycji siedzącej
- Zaczynamy pracę nad nową płytą, więc pewnie nie będzie mnie w domu więcej, niż będę. Przepraszam - pocałował mnie w zewnętrzną stronę dłoni.
- Och Zayn - chwyciłam jego twarz w dwie dłonie. - Ale przecież to twoja praca i ja wszystko doskonale rozumiem. No wiadomo, będzie mi dość ciężko, ale damy radę - uśmiechnęłam się do niego. Trochę się rozpromienił.
- Ale ja nie chcę cię zostawiać samej w domu. A jak ci się coś stanie, a ja nie będę mógł odebrać? Albo tobie się telefon rozładuje? Albo nie będziesz w stanie się ze mną skontaktować? A co będzie, jeśli... - namiętnie go pocałowałam. Oddał pocałunek.
- Spokojnie, Zayn - uspokoiłam go trochę. Przytulił mnie na tyle mocno, na ile mógł.
- Nie potrafię być spokojny. W sumie, przecież El z nami mieszka, więc będzie się mogła tobą zająć, kiedy mnie nie będzie.
- No widzisz, nie zadręczaj sobie teraz tym głowy. A kiedy zaczynacie?
- Już jutro - posmutniał.
- I dopiero teraz mi o tym mówisz?
- Wiem, nie powinienem zostawiać tego na ostatnią chwilę, ale nie chciałem cię martwić.
- Będę za tobą strasznie tęsknić - przytuliłam się mocno do niego.
- Ale dopiero od jutra będziemy mieć dla siebie mniej czasu, dzień się dopiero zaczyna  - zaśmiał się Zayn na mój ruch.
- Ale muszę się jeszcze nacieszyć twoją obecnością - zamknęłam oczy i rozkoszowałam się zapachem perfum Zayna. On jest jak nałóg. Teraz nie będę mogła bez niego normalnie żyć. Zasypiać i budzić się sama. Bez niego przy moim boku. Odsunął się trochę ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Złączył nasze usta w słodkim pocałunku. Był coraz bardziej namiętny, ale niestety tylko to musiało nam wystarczyć, bo mój brzuch jest już na tyle duży, że we wszystkim mi przeszkadza. Skończyliśmy się całować.
- Yhh, weź już wreszcie wyjdź - zaczęłam narzekać.
- Ja? Przed chwilą mówiłaś, że chcesz się mną nacieszyć, a teraz mi karzesz wyjść - prychną roześmiany Zayn.
- Nie ty, tylko mała. Brzuch mnie męczy i mi przeszkadza, a ja chcę już ją mieć przy sobie, ale w takim sensie, że chcę ją zobaczyć na żywo - posmutniałam.
- Hej, jeszcze tylko cztery miesiące!
- Ta, pocieszyłeś mnie - marudziłam.
- Dobra, ubieraj się i schodzimy na śniadanie.
- Ok, już.
Ubrałam się i zeszłam na dół. Zayn i reszta już na mnie czekali. Kiedy przekroczyłam próg kuchni wszystkie oczy zostały skierowane na mnie.
- Rany, siostra, normalnie promieniejesz - uśmiechnął się do mnie Niall. Ja również posłałam mu słodki uśmiech.
- Niall ma rację, do twarzy ci z tym brzuchem - dodał Lou. - Ciekawe, jak ty byś wyglądała z takim pięknym, okrąglutkim brzuszkiem? - zwrócił się do El i objął ją ramieniem.
- Wybij to sobie z głowy - odburknęła i strąciła jego rękę. Wszyscy się zaśmialiśmy.
- No co, nie chciałabyś mieć takiego słodkiego bobaska? Wiesz, taki ja i taka ty w jednym, hmm?
- Ta, jeśli ty to dziecko będziesz rodził, to możemy je mieć nawet zaraz.
- Ale jesteś - fochnął się Lou.
- Oj Lou, ciąża nie jest taka fajna jak ci się wydaje - poklepałam go po ramieniu.
- Co ty? Ciąża jest zajebista!
- Nie bardzo - dodał Zayn. - Niby fajnie, będziesz miał bobaska, to i tamto. Nie dość, że Darcy narzeka, bo jej nie wygodnie, to jeszcze zaczynamy nagrywać płytę i prawie wcale nie będzie nas w domu. Plusy są, ale zobacz ile jest minusów przez nasz zawód.
- W sumie masz rację - zwrócił się do El. - Jednak się rozmyśliłem skarbie. Jednak trochę poczekamy - pocałował ją w skroń. Znów się zaśmialiśmy.
Podeszłam do blatu, żeby zrobić nam herbatę. Nagle poczułam rozgrzane ręce na mojej talii. Zayn przysunął się do mnie bardzo blisko i oparł głowę o moje ramię. Zamruczał mi do ucha.
- Kocham cię kotku, wiesz o tym?
- Wiem - zaśmiałam się po cichu, ale tak, żeby tylko on mógł to usłyszeć. Tylko on to usłyszał, bo chłopcy właśnie prowadzili żywą dyskusję na temat samochodów.
- A co, ty mnie już nie kochasz? - zamruczał i trącił nosem moje ucho. Wyczułam też ten jego łobuzerski uśmiech. Zgężyłam się z powodu łaskotków.
- Oczywiście, że cię kocham skarbie. Dlaczego pomyślałeś, że już cię nie kocham - spytałam się z uśmiechem, prędzej odwracając się do niego przodem.
- Tylko się z tobą droczę - cmoknął mnie w usta.
- No wiesz ty co? - zaśmiałam się do niego.
 - Co? - zaciekawił się posyłając mi zadziorny uśmiech.
- Nic, po prostu cie kocham - zarzuciłam mu ręce na szyję i namiętnie pocałowałam.
Zayn oddał pocałunek i popchnął nas tak, że oparłam się o blat, a on w miarę jak brzuch pozwalał przyległ swoim ciałem do mojego.
- Hej, hej, bo mi chrześniaka zdusicie - buntował się Niall. Wszyscy się zaśmialiśmy. Zgadza się, postanowiliśmy, że Niall będzie chrzestnym naszej córeczki, a El chrzestną.
- Po pierwsze chrześniaczki, to będzie ona, a po drugie, to nic jej się nie stanie - powiedziałam z uśmiechem do Niall'a. Ten głupek to yyy, no cóż, nie wiem co, on jest po prostu głupi i nie umiem tego inaczej określić.
- A skąd wiesz, że to będzie ona?
- Bo byłam kilka dni temu na USG w 3D i to jest potwierdzone w 100 %.
- E tam, jak ja mam się poczuć prawdziwym wujkiem, skoro nie będzie to chłopiec? - fochał się.
- Ale to nie moja wina, miej pretensje do Zayn'a - spojrzałam rozbawiona tą sytuacją w stronę Zayn'a. On patrzył na mnie zdezorientowany.
- Moja? - dziwił się.
- A co moja? Sama sobie zrobiłam to dziecko? Niestety dziecko to wynik pracy zespołowej, a raczej wpadki zespołowej - wszyscy się zaśmiali. Zayn zrezygnowany usiadł przy stole. Pokiwałam przecząco głową z rozbawieniem i zalałam herbatę wrzątkiem. Wzięłam kubek i podałam go Zayn'owi. Odstawiłam kubek na stole, a ten chwycił mnie za biodra i delikatnie pociągnął na swoje kolana. Wystraszyłam się, bo nie spodziewałam się tego. Złapałam się za brzuch i odetchnęłam z ulgą.
- Hej, kochanie, spokojnie - uspakajał mnie rozbawiony Zayn.
- Proszę cię, nie strasz mnie tak, bo serio urodzę w piątym miesiącu i dopiero będzie.
- Przepraszam - powiedział Zayn, a ja się do niego przytuliłam.
Będzie ciężko, ale z El damy radę. Już jutro się zacznie.

Resztę dnia spędziliśmy razem, ciesząc się swoją obecnością.

 *następny dzień, nad ranem*

Obudziły mnie kroki. Ktoś chodził po pokoju i po całym domu. Otworzyłam leniwie zaspane oczy i spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej. Wskazywał 3.30 . Obróciłam się na drugi bok w poszukiwaniu Zayn'a. Zastałam tam tylko wgniecenie na poduszce. No tak, pewnie już szykują się do wyjazdu. O piątej miał być w studiu. Ale czy oni muszą być tak głośno. Nie ma co, obudzili mnie, więc na razie sen mam z głowy. Podniosłam się do pozycji siedzącej, przeciągnęłam się i poszłam w stronę kuchni, wcześniej wskakując w ciepłe kapcie. Tam zastałam roześmianych chłopców.
- Dzień dobry - rzuciłam ciągle zaspana. Wszystkie oczy zostały skierowane na mnie. Podeszłam od tyłu do Zayn'a, objęłam i sprzedałam mu soczystego buziaka w policzek. Następnie poszłam wstawić wodę, aby zaparzyć sobie kawę zbożową.
- Kotku, czemu nie śpisz? - spytał mnie zatroskany Zayn. Był strasznie troskliwy i mocno o mnie dbał. Był taki kochany. A najlepsze jest to, że już taki był zanim dowiedział się o ciąży. Jest cudowny i mimo, że nie ma na świecie idealnych ludzi, to dla każdej kobiety Zayn byłby ideałem, więc życzę wszystkim kobietą na świecie, aby także kiedyś znalazły swojego Zayn'a, Harry'ego, Niall'a, Louis'a lub Liam'a. Wszyscy są moimi ideałami i kocham ich całym sercem, tylko Zayn'a troszkę bardziej i Niall'a też.
- Wiesz, gdybyście mnie nie obudzili, to pewnie bym spała - odpowiedziałam nasypując sobie kawę do kubka. Zayn wstał i podszedł do mnie z zamiarem przytulenia mnie.
- Oj przepraszam skarbie - pocałował mnie w czoło.
- Nic nie szkodzi, jak pojedziecie, to odeśpię - pocałowałam go namiętnie w usta. - Nie będę mogła poczuć smaku twoich ust przez dłuższy czas - wtuliłam się w jego rozgrzany tors.
- Damy radę, ta też będę tęsknić za wszystkim. Za twoimi ustami, za twoim wyglądem, za tym, że ciągle narzekasz, za twoimi wiecznie mocno niebieskimi oczami...
- Ja mam takie same, będziesz podziwiał moje patrzydła - wtrącił się Niall. Wszyscy się zaśmialiśmy.
- Ale twoje nie są takie piękne i głębokie jak oczy Darcy - rozmarzył się.
- Masz rację, moje są piękniejsze i głębsze.
- Oj Niall, my tu mamy ciężkie rodzinne pożegnanie, a ty nawet w takich momentach potrafisz żartować - odeszłam od Zayn'a i podeszłam do Niall'a. Przytuliłam się do niego. - Będę tęsknić za tymi twoimi głupstwami.
- Mówisz jakbyśmy mięli nigdy nie wrócić - powiedział do mnie patrząc mi prosto w oczy.
- No wiesz, w najbliższym czasie to będzie cud, jeśli uda mi się was zobaczyć, więc się żegnam, a tak w ogóle to codziennie będziecie wychodzić tak wcześnie? - zapytałam ogółem wszystkich.
- No niestety tak, przez najbliższe tygodnie tak będzie, myślę, że zejdą nawet ze dwa, trzy miechy - dodał Harry od niechcenia.
- Nie cieszysz się, że wracasz do pracy? - spytałam go.
- Oczywiście, że się cieszę, bo w końcu robię to, co kocham, ale wytwórnia nie może jeszcze pojąć tego, że my nie jesteśmy robotami. Chcemy czasem się wyspać i mieć trochę czasu dla siebie i dla rodziny. Zwłaszcza, że z Zayn'em teraz spodziewacie się dziecka, to nic nie obchodzi wytwórnię, mamy siedzieć tam od rana do nocy i nic nie możemy z tym zrobić, bo to mamy w kontrakcie - westchnął Hazz.
- Widzisz? - zwrócił się do mnie Zayn. Podszedł do mnie i mnie przytulił. - właśnie dlatego będę was czasami brał w trasy - uśmiechnęliśmy się do siebie i pocałował mnie namiętnie.
Nagle drzwi do domu się otworzyły, a w drzwiach ukazał się wielki goryl Paul.
- No chłopcy, samochód czeka. Rany, Darcy, jak ty pięknie wyglądasz z tym brzuszkiem - uśmiechnął się do mnie Paul. - No Zayn, tylko pozazdrościć takiej pięknej dziewczyny. Dbaj o nią i o dziecko - uśmiechnął się do nas.
- Będę - odparł Zayn i pocałował mnie w skroń.
Chłopcy już mięli wychodzić, a my z Zayn'em nie mogliśmy się od siebie odkleić. Całowaliśmy się namiętnie pod domem. W końcu zatrąbił klakson i mój facet musiał już jechać. Przesłał mi z oddali buziaczka i wsiadł do auta. Odjechali. Westchnęłam głęboko i wróciłam do domu. Poszłam z powrotem do łóżka i zasnęłam.
Obudziłam się o godzinie 13. To mój jakiś nowy rekord - zaśmiałam się w myślach. Ubrałam się i zeszłam do kuchni, gdzie zastałam Eleanor sączącą kawę ze swojego ulubionego kubka z wielkim smilem. Czytała jakiś magazyn. Spostrzegła mnie i odłożyła gazetę.
- No proszę, śpiąca królewna wstała - zaśmiała się.
- Oj weź przestań, musiałam odespać nockę - zamarudziłam i podeszłam do czajnika z zamiarem zagotowania sobie wody na herbatę.
- To co ty robiłaś w nocy? - spytała zdziwiona El.
- Chłopcy chodzili po domu i mnie obudzili, więc miałam sen z głowy. Zeszłam do nich i poczekałam, aż pojadą, pożegnałam się z nimi i dopiero poszłam spać.

czwartek, 15 maja 2014

~Louis

Leżałam na ogromnym łożu małżeńskim. Byłam otulona z każdej strony białą grubą pościelą. Moja czarna bokserka została delikatnie podniesiona przez mojego partnera. Po chwili nachylił się i złożył czuły, a za razem delikatny pocałunek na nagiej skórze. Zaśmiałam się. On też się do mnie słodko uśmiechnął. Poprawił się na kołdrze i namiętnie pocałował w usta. Szybko oddałam pocałunek i wplotłam palce w jego idealnie ułożone brązowa włosy. Po skończonych pieszczotach odsunął się delikatnie ode mnie i spojrzał w moje błękitne oczy, a ja w jego głęboko niebieskie. Były takie piękne. W pewnym momencie cmoknął mnie w nos, a ja zachichotałam. Spuścił wzrok z powrotem na mój brzuch, po czym zsunął się i przyłożył do niego głowę.

- Tak strasznie je kocham – powiedział czule.
 -Ja też – odparłam rozmarzona.
- A ciebie kocham najbardziej – powiedział i trącił mój nos swoim.
- Nie prawda! - zaczęłam.
- Jak to nie?! - oburzył się zabawnie.
- Normalnie! Ja ciebie kocham bardziej! - krzyknęłam rozbawiona.

Zaśmiał się, a ja rzuciłam się na niego i mocno przytuliłam. Zaczęliśmy się śmiać i wygłupiać. Nagle zabrzmiał dzwonek kończący scenę.

- Dobra! Byliście wspaniali! Na dziś już koniec! Widzimy się jutro o 12! - krzyknął Bob przez krzykaczkę. Ufff, nareszcie!
- Wreszcie – głęboko westchnęłam.
- A mi tam się podobało – Lou zaczął zabawnie poruszać brwiami, co u mnie wywołało niepohamowany przypływ śmiechu. On jest boski!
- Oh Louis, tobie zawsze się podoba – zaśmiała się Kim, nasza stylistka i makijażystka.
- Nie zawsze – strzelił w jej stronę z głupawym, lecz zabawnym wyrazem twarzy. - Tylko jak mam całować Mel – przesłał mi buziaczka. Ja tylko udawałam, że go złapałam, przyłożyłam do serca i głęboko westchnęłam. Zaczęliśmy się śmiać.
- Chodźmy już – objął mnie ramieniem i poszliśmy do garderoby.

W pomieszczeniu od razu ruszyliśmy do swoich ubrań. Mamy wspólną przebieralnię. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i tak się złożyło, że dostaliśmy razem rolę w tym filmie. Nie wstydzimy się przed sobą. Nie mamy czego się krępować. Znamy się właściwie od zawsze.

Tak się złożyło, że chyba się w nim trochę tak jakby zakochałam. To wszystko przez ten głupi film! Kiedy pierwszy raz mnie pocałował to było takie magiczne! Kolana mi się ugięły i zaczęłam postrzegać go już nie tylko, jako najlepszego przyjaciele ever, ale jako kogoś więcej. Trudno, co się stało, to się nie odstanie. Będę go traktować jako przyjaciela. Może mi przejdzie?

Zmagałam się z zapięciem sukienki. Głupi suwak.

- Lou?
- Tak? - spytał się spoglądając na mnie. Był w samych spodniach, a naga klatka piersiowa odsłaniała jego niesamowite tatuaże.
- Mógłbyś mi zapiąć sukienkę?
- Jasne – uśmiechnął się do mnie i podszedł. Jego ręce musnęły moją skórę. Matko! Dlaczego on musi być taki pociągający. Jednym sprawnym ruchem zapiął zamek. Cały czas stał za mną. Odgarnął moje długie blond włosy z lewego ramienia przerzucając je na prawe. Delikatnie musnął skórę za lewym uchem. Obróciłam się do niego przodem. Staliśmy twarzą w twarz. Moje ręce zaczęły wędrować z dołu ku górze dotykając każdego wzoru na jego ciele.
- Kocham te twoje tatuaże.
- Serio? - spytał delikatnie umiejscawiając swoje dłonie na mojej talii.
- Tak – spojrzałam mu w oczy. Było w nich coś innego, niż zazwyczaj.
- Słuchaj – zaczął. - Nie wiem, czy to zauważyłaś, ale ja tak – chyba wiedziałam do czego zmierza. - Wiem, że to głupio zabrzmi, ale przez ten cały film, przez tą naszą bliskość nie jesteśmy już tylko przyjaciółmi.
- Tak wiem, nie zabrzmiało to ani trochę głupio, ponieważ ja też to już jakiś czas temu zauważyłam.
- Nie wiem, jak to odbierzesz, ale mi to pasuje – delikatnie, ale pewnie się do mnie uśmiechnął.
- Nie żeby coś, ale mi też – teraz na jego twarzy zagościł ogromny uśmiech.

Popchnął mnie delikatnie do ściany za nami i przycisnął mnie do niej swoim ciałem. Objął moją twarz w swoje dłonie przyciskając czoło do mojego.

- Mogę cię pocałować? - zapytał.

Pokręciłam przecząco głową z wielkim uśmiechem na twarzy i mocno przycisnęłam go do siebie. Nasze języki toczyły ze sobą walkę to w moich ustach, to w jego, a one wydawały się być dla siebie wprost stworzone. Chwilę zapomnienia przerwało nam światełko, które rozbłysło w przyciemnionym pomieszczeniu. Niechętnie oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w stronę wejścia do garderoby. Stała tam Kim z aparatem i Bob z kamerą! Serio?! Spojrzeliśmy z Lou na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Ten podniósł mnie z ziemi i zakręcił wokół własnej osi. Szybko wziął swoją koszulkę, nasze torby i chwytając mnie z rękę uciekliśmy.

 Zatrzymaliśmy się w parku nieopodal. Po drodze zdążył założyć koszulkę. Odłożył nasze torby na ławkę i zbliżył się do mnie. Objął mnie za szyję, a ja oplotłam swoje ręce wokół jego pasa. Zaczął delikatnie muskać moje usta, co po chwili przerodziło się w coś naprawdę namiętnego. Zarzuciłam mu ręce na szyję, wplatając palce w jego włosy. Jego ręce powędrowały na moją talię. 

Ta chwila była niesamowita i magiczna. Nagle zaczął lać deszcz. Zaczęliśmy się śmiać nie przerywając pieszczoty. Byliśmy przemoczeni, ale co to znaczy? Nic, liczy się chwila, której nie chciało przerywać żadne z nas. Cudowny moment, na który czekałam całe swoje życie.
_______________________________________________________________

Proszę, komentujcie <3 <3 <3