(Kocham to zdjęcie :D ) |
Rano
nie chciało mi się wstać. Od dziś będę spędzała z Harry'm
tylko parę minut na dobę. Z Loui'm i chłopakami też. Będzie mi
ich tak strasznie brakować. No ale cóż, takie życie światowych
gwiazd. Muszę się do tego przyzwyczaić. Ja może jeszcze jakoś
wytrzymam, ale co będzie z naszym dzieckiem? Ono nie może
wychowywać bez ojca! Będę cały czas dobrej myśli, razem na pewno
damy radę.
***tydzień
później***
Każdy
kolejny dzień mijał mi tak samo, czyli siedzenie w domu w
samotności. Jutro chłopcy jadą w trasę, będę za nimi strasznie
tęsknić. Dlaczego ich praca musi być taka trudna? Siedziałam na
kanapie w salonie i oglądałam film. Zajadałam się popcornem i
popijałam sok jabłkowy. Podczas seansu straciłam rachubę
czasu. Dochodziła już 23. Nagle usłyszałam, jak drzwi wejściowe
się otwierają. To byli chłopcy. Nie widziałam ich, ale słyszałam.
Zobaczyli, że światło w salonie się świeci. Pewnie myśleli, że
śpię, więc weszli po cichu. Ja leżałam. Gdy widziałam ich
skradanie, które im nie wychodziło, zaczęłam się śmiać.
T:
Ha ha, coś wam nie wyszło.
Lo:
Przepraszamy, myśleliśmy, że tu śpisz i nie chcieliśmy cię
budzić. A tak wgl, to hej mała – uśmiechnął się do mnie Lou i
przytulił.
T:
Hej – odwzajemniłam uścisk.
Do
domu wbiegł zdyszany Harry, właśnie miałam się pytać, gdzie go
zgubili. Był obładowany torbami i teczkami.
H:
Dzięki, że mi pomogliście wnieść wszystkie rzeczy do domu. Nie
no, zawsze marzyłem o takich przyjaciołach, którzy pomogą mi w
potrzebie itp.
N:
Stary, nie ma sprawy – powiedział do niego Niall z pełną buzią.
Właśnie żuł jakąś kanapkę z fast food'a.
H:
Hej kochanie – uśmiechnął się do mnie szeroko i złączył
nasze usta w czułym i namiętnym pocałunku. Odwzajemniłam go.
Byliśmy spragnieni siebie. Nie mogliśmy się od siebie oderwać. W
końcu nie smakowaliśmy swoich ust tydzień czasu!
N:
I znów! Nie musicie przypominać mi, że jestem sam! - wkurzył się
Niall.
Wszyscy się zaśmialiśmy.
H:
Zapomnielibyśmy o niespodziance!
Lo:
Właśnie, (t.i), na pewno się ucieszysz!
T:
No dalej, mówcie co to za niespodzianka!
H:
Ja i Lou gadaliśmy z Paulem i możesz jechać z nami w trasę!
T:
Serio? - bardzo się ucieszyłam, nie musiałam się z nimi
rozstawać.
Z:
Serio, Pezz też jedzie, więc będziesz miała towarzystwo –
dopowiedział Zayn.
Po
jego słowach bardziej się ucieszyłam.
T:
O matko, ale się cieszę!
Szczęśliwa
wskoczyaś loczkowi na ręcę. On cię podniósł i okręcił wokół
własnej osi.
Lo:
Perrie przyjedzie spakowana za jakieś 15 min, ty też idź się
pakować, bo jutro wyjeżdżamy z samego rana. Dokładnie o 4 nad
ranem przyjedzie po nas Paul.
T:
Ok, już lecę – pobiegłam szczęśliwa się pakować.
Później
poszliśmy spać. Kolejny dzień zapowiada się na prawdę ciężki.
Rano
obudziły mnie wilgotne wagi na moich. Nie otwierając oczu
odwzajemniłam pieszczotę. Pocałunek stawał się coraz bardziej
namiętny. W końcu Harry się położył, a ja zawisłam nad nim. Po
chwili niechętnie oderwaliśmy się od siebie.
H:
Kochanie, musimy wstawać.
T:
Nie chce mi się wstawać!
H:
Kotku, misie to są w zoo, a teraz masz ruszyć dupsko, bo przez
ciebie spóźnimy się na samolot.
T:
No ale jeszcze pięć minut.
H:
Minuta. Jak ja się ubiorę ty wstajesz i w podskokach się ubierasz.
T:
Dobra.
Pocałował
mnie czule w usta i poszedł się ubierać. Przetarłam oczy i
dokładnie mu się przyglądałam. Jego idealnie zbudowane ciało. Te
mięśnie. I tatuaże, które tak mnie pociągają. Kocham go.
H:
Co mi się tak przyglądasz? - zapytał mi się Harry uśmiechając się
słodko do mnie.
T:
Wiesz, tak sobie patrzę i zastanawiam się, czy na prawdę
zasłużyłam na takie szczęście. Codziennie dziękuję Bogu, że postawił na mojej drodze takiego wspaniałego i cudownego człowieka
jakim jesteś ty. I nawet nie wyobrażasz sobie tego, jak cholernie
mocno cię kocham.
H:
Wow, to było piękne. Ja też nie mogę uwierzyć, że spotkałem
tak wspaniałą kobietę. Taką cichą, a za razem rozbawioną na
całego. Delikatną, lecz silną. Jesteś najpiękniejszą istotką,
którą kiedykolwiek spotkałem – powiedział z najpiękniejszym
uśmiechem, którym cię kiedykolwiek obdarował. - A ty nie zdajesz
sobie sprawy z tego, jaka silna jest moja miłość do ciebie. Jeśli
by była potrzeba, to oddałbym za ciebie życie. Wskoczyłbym pod
rozpędzony pociąg, samochód, lub skoczyłbym z mostu. Jesteś dla
mnie najważniejsza. I pamiętaj, nie jestem wart twoich łez, chyba,
że będziesz płakała ze szczęścia, które ja ci dam. Będąc ze
mną, będziesz miała we mnie kochanka, przyjaciela, a kiedyś męża
– zaśmiał się.
T:
Rany, jak ja cię kocham Harry.
H:
Ja ciebie też kocham (t.i).
Rozpłakaliście
się ze szczęścia i złączyliście usta w namiętnym pocałunku.
Do
pokoju wparował Louis.
L:
Hej, hej kevinki, koniec tego dobrego! Ubieramy się! A dlaczego wy
płaczecie?
T:
Ponieważ to był piękne – spojrzałaś przez zaszklone oczy uśmiechnięta na Harolda.
H:
To też było bardzo piękne i prawdziwe.
Łzy
z oczu wam ciekły i utknęliście w ciasnym uścisku.
E:
Ooo, jakie to urocze – El przytuliła się od boku do Louisa. Od
też ją przytulił.
L:
Co jest urocze? Że płaczą? - zapytał zdezorientowany Lou.
E:
Nie głupi ty, po prostu oni się kochają, nie widzisz tego? -
spojrzał się na El z głupim wyrazem twarzy, dając tym do
zrozumienia nam wszystkim, że nic nie rozumie. - Yyyhhh, Lou, ty
ciemna maso!
Zdenerwowana
El wyszła z pokoju, Lou stał na środku nie wiedząc, co się
właśnie wydarzyło, a my zaczęliśmy się śmiać.
T:
O Lou, ty mój kochany idioto. Na prawdę, nic się nie zmieniłeś!
- zaśmiałam się do niego. - Hej, a co tu robiła El? - Zapytałam
patrząc się na niego podejrzliwie, lecz z uśmieszkiem.
L:
No wiesz, El jedzie z nami.
T:
Serio? - aż podskoczyłam ze szczęścia. - O matko, jak się
cieszę!
L:
Tak wiem, że się cieszysz, ale zbierajcie się, śniadanie będzie
za pięć minut, a za 20 będzie Paul.
Powiedział
i wyszedł z pokoju.
H:
Kocham cię.
T:
Ja też cię kocham Harry - i po raz kolejny tego ranka złączyliśmy
usta w słodkim pocałunku.
Szybko
się ubraliśmy. Choć nie można tego nazwać ubieraniem się. Ja
zapinałam koszulę Hazzie, a on w tym czasie zakładał mi spodnie i
próbował je zapiąć. To było takie romantyczne! Harry z natury
jest strasznym romantykiem. Za to go kocham najbardziej.
W
kuchni wszyscy siedzieli już przy stole i zajadali się kanapkami.
Oczywiście, jakby nie było, było wolne tylko jedno miejsce. Harry
usiadł na krzesełko i pociągnął mnie za sobą tak, że usiadłam
na jego kolanach. Ten mnie mocno objął, a ja go słodko
pocałowałam.
Z:
Te, kochasie, jedzcie, bo zaraz Paul przyjedzie – usłyszeliśmy
dzwonek do drzwi. - No to już się najedliście.
H:
Zjemy coś w czasie lotu, prawda kotku?
T:
Jasne, z tobą zawsze – uśmiechnęłam się do niego i mocno
przytuliłam.
Wsiedliśmy
do busa i ruszyliśmy w stronę lotniska.
***********************************************************************
Podobał się? Mam nadzieję, że tak. Dziękuję za miłe komentarze pod poprzednimi postami, a jeśli chodzi o ten rozdział, to miałam go wstawić już wczoraj, ale tata zrobił mi małą karę i zabrał mi laptopa. Na szczęście już go odzyskałam. Nie wiem, czy w weekend dodam następny rozdział, bo jutro jadę do koleżanek zrobić projekt na technikę, a w niedzielę będę się musiała uczyć do konkursu wiedzowego z religii, który jest w poniedziałek. Urwanie głowy normalnie xD
P.S. Liczę na komy :)
DZIĘKUJĘ ZA PONAD 600 WYŚWIETLEŃ!!!!!! :)
~Klaudia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz