piątek, 13 grudnia 2013

~Harry cz.8

(Kocham to zdjęcie :D )
Rano nie chciało mi się wstać. Od dziś będę spędzała z Harry'm tylko parę minut na dobę. Z Loui'm i chłopakami też. Będzie mi ich tak strasznie brakować. No ale cóż, takie życie światowych gwiazd. Muszę się do tego przyzwyczaić. Ja może jeszcze jakoś wytrzymam, ale co będzie z naszym dzieckiem? Ono nie może wychowywać bez ojca! Będę cały czas dobrej myśli, razem na pewno damy radę.

***tydzień później***

Każdy kolejny dzień mijał mi tak samo, czyli siedzenie w domu w samotności. Jutro chłopcy jadą w trasę, będę za nimi strasznie tęsknić. Dlaczego ich praca musi być taka trudna? Siedziałam na kanapie w salonie i oglądałam film. Zajadałam się popcornem i popijałam sok jabłkowy. Podczas seansu straciłam rachubę czasu. Dochodziła już 23. Nagle usłyszałam, jak drzwi wejściowe się otwierają. To byli chłopcy. Nie widziałam ich, ale słyszałam. Zobaczyli, że światło w salonie się świeci. Pewnie myśleli, że śpię, więc weszli po cichu. Ja leżałam. Gdy widziałam ich skradanie, które im nie wychodziło, zaczęłam się śmiać.
T: Ha ha, coś wam nie wyszło.
Lo: Przepraszamy, myśleliśmy, że tu śpisz i nie chcieliśmy cię budzić. A tak wgl, to hej mała – uśmiechnął się do mnie Lou i przytulił.
T: Hej – odwzajemniłam uścisk.
Do domu wbiegł zdyszany Harry, właśnie miałam się pytać, gdzie go zgubili. Był obładowany torbami i teczkami.
H: Dzięki, że mi pomogliście wnieść wszystkie rzeczy do domu. Nie no, zawsze marzyłem o takich przyjaciołach, którzy pomogą mi w potrzebie itp.
N: Stary, nie ma sprawy – powiedział do niego Niall z pełną buzią. Właśnie żuł jakąś kanapkę z fast food'a.
Harry rzucił wszystko na środek korytarza i szybko przybiegł się przywitać.
H: Hej kochanie – uśmiechnął się do mnie szeroko i złączył nasze usta w czułym i namiętnym pocałunku. Odwzajemniłam go. Byliśmy spragnieni siebie. Nie mogliśmy się od siebie oderwać. W końcu nie smakowaliśmy swoich ust tydzień czasu!
N: I znów! Nie musicie przypominać mi, że jestem sam! - wkurzył się Niall.
Wszyscy się zaśmialiśmy.
H: Zapomnielibyśmy o niespodziance!
Lo: Właśnie, (t.i), na pewno się ucieszysz!
T: No dalej, mówcie co to za niespodzianka!
H: Ja i Lou gadaliśmy z Paulem i możesz jechać z nami w trasę!
T: Serio? - bardzo się ucieszyłam, nie musiałam się z nimi rozstawać.
Z: Serio, Pezz też jedzie, więc będziesz miała towarzystwo – dopowiedział Zayn.
Po jego słowach bardziej się ucieszyłam.
T: O matko, ale się cieszę!
Szczęśliwa wskoczyaś loczkowi na ręcę. On cię podniósł i okręcił wokół własnej osi.
Lo: Perrie przyjedzie spakowana za jakieś 15 min, ty też idź się pakować, bo jutro wyjeżdżamy z samego rana. Dokładnie o 4 nad ranem przyjedzie po nas Paul.
T: Ok, już lecę – pobiegłam szczęśliwa się pakować.
Później poszliśmy spać. Kolejny dzień zapowiada się na prawdę ciężki.

Rano obudziły mnie wilgotne wagi na moich. Nie otwierając oczu odwzajemniłam pieszczotę. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. W końcu Harry się położył, a ja zawisłam nad nim. Po chwili niechętnie oderwaliśmy się od siebie.
H: Kochanie, musimy wstawać.
T: Nie chce mi się wstawać!
H: Kotku, misie to są w zoo, a teraz masz ruszyć dupsko, bo przez ciebie spóźnimy się na samolot.
T: No ale jeszcze pięć minut.
H: Minuta. Jak ja się ubiorę ty wstajesz i w podskokach się ubierasz.
T: Dobra.
Pocałował mnie czule w usta i poszedł się ubierać. Przetarłam oczy i dokładnie mu się przyglądałam. Jego idealnie zbudowane ciało. Te mięśnie. I tatuaże, które tak mnie pociągają. Kocham go.
H: Co mi się tak przyglądasz? - zapytał mi się Harry uśmiechając się słodko do mnie.
T: Wiesz, tak sobie patrzę i zastanawiam się, czy na prawdę zasłużyłam na takie szczęście. Codziennie dziękuję Bogu, że postawił na mojej drodze takiego wspaniałego i cudownego człowieka jakim jesteś ty. I nawet nie wyobrażasz sobie tego, jak cholernie mocno cię kocham.
H: Wow, to było piękne. Ja też nie mogę uwierzyć, że spotkałem tak wspaniałą kobietę. Taką cichą, a za razem rozbawioną na całego. Delikatną, lecz silną. Jesteś najpiękniejszą istotką, którą kiedykolwiek spotkałem – powiedział z najpiękniejszym uśmiechem, którym cię kiedykolwiek obdarował. - A ty nie zdajesz sobie sprawy z tego, jaka silna jest moja miłość do ciebie. Jeśli by była potrzeba, to oddałbym za ciebie życie. Wskoczyłbym pod rozpędzony pociąg, samochód, lub skoczyłbym z mostu. Jesteś dla mnie najważniejsza. I pamiętaj, nie jestem wart twoich łez, chyba, że będziesz płakała ze szczęścia, które ja ci dam. Będąc ze mną, będziesz miała we mnie kochanka, przyjaciela, a kiedyś męża – zaśmiał się.
T: Rany, jak ja cię kocham Harry.
H: Ja ciebie też kocham (t.i).
Rozpłakaliście się ze szczęścia i złączyliście usta w namiętnym pocałunku.
Do pokoju wparował Louis.
L: Hej, hej kevinki, koniec tego dobrego! Ubieramy się! A dlaczego wy płaczecie?
T: Ponieważ to był piękne – spojrzałaś przez zaszklone oczy uśmiechnięta na Harolda.
H: To też było bardzo piękne i prawdziwe.
Łzy z oczu wam ciekły i utknęliście w ciasnym uścisku.
E: Ooo, jakie to urocze – El przytuliła się od boku do Louisa. Od też ją przytulił.
L: Co jest urocze? Że płaczą? - zapytał zdezorientowany Lou.
E: Nie głupi ty, po prostu oni się kochają, nie widzisz tego? - spojrzał się na El z głupim wyrazem twarzy, dając tym do zrozumienia nam wszystkim, że nic nie rozumie. - Yyyhhh, Lou, ty ciemna maso!
Zdenerwowana El wyszła z pokoju, Lou stał na środku nie wiedząc, co się właśnie wydarzyło, a my zaczęliśmy się śmiać.
T: O Lou, ty mój kochany idioto. Na prawdę, nic się nie zmieniłeś! - zaśmiałam się do niego. - Hej, a co tu robiła El? - Zapytałam patrząc się na niego podejrzliwie, lecz z uśmieszkiem.
L: No wiesz, El jedzie z nami.
T: Serio? - aż podskoczyłam ze szczęścia. - O matko, jak się cieszę!
L: Tak wiem, że się cieszysz, ale zbierajcie się, śniadanie będzie za pięć minut, a za 20 będzie Paul.
Powiedział i wyszedł z pokoju.
H: Kocham cię.
T: Ja też cię kocham Harry - i po raz kolejny tego ranka złączyliśmy usta w słodkim pocałunku.
Szybko się ubraliśmy. Choć nie można tego nazwać ubieraniem się. Ja zapinałam koszulę Hazzie, a on w tym czasie zakładał mi spodnie i próbował je zapiąć. To było takie romantyczne! Harry z natury jest strasznym romantykiem. Za to go kocham najbardziej.
W kuchni wszyscy siedzieli już przy stole i zajadali się kanapkami. Oczywiście, jakby nie było, było wolne tylko jedno miejsce. Harry usiadł na krzesełko i pociągnął mnie za sobą tak, że usiadłam na jego kolanach. Ten mnie mocno objął, a ja go słodko pocałowałam.
Z: Te, kochasie, jedzcie, bo zaraz Paul przyjedzie – usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. - No to już się najedliście.
H: Zjemy coś w czasie lotu, prawda kotku?
T: Jasne, z tobą zawsze – uśmiechnęłam się do niego i mocno przytuliłam.
Wsiedliśmy do busa i ruszyliśmy w stronę lotniska.

***********************************************************************
Podobał się? Mam nadzieję, że tak. Dziękuję za miłe komentarze pod poprzednimi postami, a jeśli chodzi o ten rozdział, to miałam go wstawić już wczoraj, ale tata zrobił mi małą karę i zabrał mi laptopa. Na szczęście już go odzyskałam. Nie wiem, czy w weekend dodam następny rozdział, bo jutro jadę do koleżanek zrobić projekt na technikę, a w niedzielę będę się musiała uczyć do konkursu wiedzowego z religii, który jest w poniedziałek. Urwanie głowy normalnie xD
P.S. Liczę na komy :) 
 DZIĘKUJĘ ZA PONAD 600 WYŚWIETLEŃ!!!!!! :)

~Klaudia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz