środa, 27 listopada 2013

~Zayn cz.2

Z: Cześć kochanie – powiedział swoim seksownie zachrypniętym, porannym głosem. Poczułam się jak w siódmym niebie. Zaprosił mnie do domu zachęcającym gestem ręki. Złapał mnie za dłoń, splótł nasze palce i poprowadził do kuchni, gdzie ujrzałam jego mamę. Była to kobieta mająca około 38 lat, z bardzo sympatycznym wyrazem twarzy.
Z: Mamo, to jest właśnie (t.i), będziemy razem pracować nad tym projektem z biologi.
T: Dzień dobry.
Z Dzień dobry słoneczko, strasznie miło mi cię poznać. Zayn się nie mylił mówiąc, że jesteś śliczna.
T: Dziękuję – uśmiechnęłaś się do niej ciepło i się zarumieniłaś.
Z: Dobra, to my już pójdziemy do pokoju.
M: W porządku, przynieść wam coś do picia?
Z: Pewnie.
Nadal trzymając się za ręce udaliśmy się w stronę pokoju Zayna. Pomieszczenie było bardzo przestronne, ale też pięknie. Ktoś kto urządzał ten pokój, musiał mieć na prawdę świetny gust.
T: Twoja mama to na prawdę miła kobieta – oznajmiłam Zaynowi.
Z: Tak wiem, też ją lubię – odparł z uśmiechem siadając na swoim łóżku, tym samym usadawiając sobie mnie na kolanach.
T: Nie zapędzasz się?
Z: Nie, skądże – uśmiechnął się do ciebie, obdarowując cię soczystym buziakiem w policzek.
W tym momencie weszła mama chłopaka.
M: Nie przeszkadzajcie sobie myszki, odkładam sok i uciekam – powiedziała do was spoglądając na was znacząco.
T: No dobra, może weźmiemy się za projekt?
Z: A tak, jasne, czemu nie, ale najpierw może się ubiorę, pozwolisz?
T: Jasne, idź – powiedziałaś uśmiechając się do Zayna i schodząc z jego kolan.
Cały projekt skończyliście o 19 . Nie sądziliście, że tak szybko wam to pójdzie. Była jesień, czyli było już ciemno, więc Zayn zaproponował, że odprowadzi cię pod same drzwi, żeby mieć pewność, że doszłaś bezpiecznie.
T: Wiesz, Zayn, dziękuję, że mnie odprowadziłeś ten hektar, bo sama bym mogła nie dojść – obije się zaśmialiście. Po chwili Zayn zaczął się do ciebie zbliżać i złączył wasze usta w namiętnym pocałunku. Nie spodziewałaś się takiego obrotu sprawy, ale bez zastanowienia oddałaś pocałunek, oddając się tym samym chwili przyjemności.
Zayn objął cię w pasie, a ty zarzuciłaś mu ręce na szyje i zatopiłaś dłonie w jego idealnych, kruczoczarnych włosach. Gdy już się od siebie oderwaliście, spojrzeliście sobie głęboko w oczy. W obu można było dostrzec iskierki szczęścia i miłości. Tak, teraz to na pewno miłość, a pocałunek był tego przypieczętowaniem.
Z: To było fajne – uśmiechnął się do ciebie.
T: Tak, masz rację – odwzajemniłaś uśmiech.
Tym razem ty cmoknęłaś go w usta i rozstaliście się.

W domu***

M: To twój nowy chłopak? Dziewczyno, czyś ty do reszty zgłupiała? Wiesz, że on nie jest dla ciebie odpowiedni! I do tego jest dla ciebie za stary!
T: Jest starszy tylko o 2 lata, a pamiętaj, wiek to tylko liczba, a liczby to nie uczucia! Ale co mogę na to poradzić? Miłości się nie wybiera!
M: No nie! Nie mów mi, że się w nim zakochałaś! Ty masz dopiero 17 lat, ty nie wiesz jeszcze co to miłość! Masz jeszcze całe życie przed sobą! Zabraniam ci się z nim spotykać!
T: Ale mamo, nie możesz!
M: Dopóki mieszkasz pod moim dachem ja tu ustalam zasady, a ty nadal jesteś na moim utrzymaniu i masz obowiązek ich przestrzegać!
T: Co? To nie fair, wiesz o tym! A co najważniejsze, ty go nawet nie znasz!
M: Wiem o nim tyle, ile powinnam wiedzieć!
T: Na przykład?
M: Nie podoba mi się to, że pali, pije, jest strasznie wulgarny, ubiera się jak menel...
T: Mamo, dość! Czy ty się w ogóle słyszysz? Dlaczego mówisz takie okropne rzeczy? - Teraz dałam upust emocjom i łzy po policzkach leciały mi jak grochy.
M: Bo to prawda!
T: Co ty wygadujesz, co z tego, że pali? Najważniejsze jest to, że jest dla mnie dobry i kochany, a z tym alkoholem to jest zupełna bzdura! Że niby ubiera się jak menel? Jeszcze większa bzdura! Jakbyś nie zauważyła, to Zayn chodzi w najlepszych ciuchach! Nie wiesz jak mu zaszkodzić i wymyślasz takie głupoty! Jak ty możesz? Co z ciebie za matka? Powinnaś mnie wspierać! To, że na imprezie sięgnie po butelkę piwa nie czyni z niego pijaka! Zrozum to mamo! Ty sama lubisz czasem wieczorem pociągnąć sobie lampkę lub dwie wina. A skoro ty go nie doceniasz, to ja się wyprowadzam!
M: Proszę bardzo, i gdzie pójdziesz? Do niego?
T: Choćby.
M: To dalej, leć do niego!
T: I tak zrobię – po tych słowach szlochając pobiegłam do swojego pokoju i zaczęłam pakować swoje najpotrzebniejsze rzeczy do podręcznej walizki. Nie wiedziałaś, czy mama mówi poważnie, więc zostawiłaś na biurku karteczkę z napisem:

'Nie martw się o mnie, nic mi nie będzie, będę w dobrych rękach.
Nie szukaj mnie, chcę się na trochę oderwać i przemyśleć parę spraw,
jak już wszystko sobie poukładam to wrócę cała i zdrowa.
Kocham cię, (t.i)'

Otarłam samotnie spływającą łzę z rozgrzanego policzka i wychodząc z pokoju przez okno, ruszyłam w stronę mojej miłości. Gdy już dotarłam pod jego dom próbowałam powstrzymać mimowolnie pływające po moich policzkach łzy. Delikatnie zapukałam w drzwi i czekałam z nadzieją, że ktoś otworzy. Po chwili czekania otworzył mi Zayn. Spojrzał na mnie wzrokiem przepełnionym troską. Bez zastanowienia wtuliłam się w jego ciepły tors i jeszcze bardziej zaczęłam szlochać. On nie odezwał się słowem, zamknął swoje ręce w mocnym uścisku. Poczułam się taka bezpieczna i kochana.
Z: Co się stało kochanie? - zapytał przejęty Zayn.
T: Wyniosłam się z domu, czy mogłabym się na trochę u ciebie zatrzymać?
Z: Skarbie, no jasne, że możesz, ale dlaczego uciekłaś?
T: Pokłóciłam się z matką.
Z: O co?
Spojrzałam mu w oczy.
T: O ciebie.
Z: Ale kochanie, jak to o mnie?
T: Moja mama nie uznaje naszej znajomości, uważa, że nie jesteś dla mnie odpowiedni i wiele innych potwornych rzeczy, a ja nie mogłam tak tego zostawić. Jeśli bym nie uciekła, o czym ona wie, to nie wyszłabym z domu przez najbliższe 10 lat! - teraz dałam upust emocjom i zaczęłam płakać z koszulkę Zayna, która stawała się coraz bardziej mokra.
Z: Chodź kwiatuszku, pójdziemy do pokoju.
I tak zrobiliśmy. Miałam zamieszkać w sypialni Zayna. On jest taki kochany, pomagał mi się rozpakować, a najbardziej podobało mi się to, że nie naciskał za bardzo i nie próbował wydusić ze mnie wszystkiego za wszelką cenę, poczekał aż dojdę do siebie i opowiem mu całą historię.
Z: (t.i), muszę ci coś powiedzieć.
T: Co takiego?
Z: Nie wiem jak na to zareagujesz, ale...
T: Ale...
Z: Kocham cię (t.i).
Popatrzyłam na niego chwilę ze łzami w oczach. Nie mogłam w to uwierzyć, ja też go kocham, nie myślałam, że taki Bad boy może na mnie spojrzeć, być taki czuły wobec mnie, a co więcej zakochać się we mnie. Właśnie spełniły się moje wszystkie sny. Zakochał się we mnie chłopak idealny!
Z: Wiedziałem, że ty nie czujesz tego samego, jestem beznadziejny. Co ja sobie wyobrażałem? Co, że powiem ci, że kocham cię jak głupi, a ty jeszcze odwzajemnisz moje uczucia, dobra, zapomnijmy o tym... - w tym momencie puściły mi nerwy i rzuciłam się na niego z zachłannością wpijając się w jego idealne, słodkie usta. Nie protestował i odwzajemnił pocałunek, a ja oddałam się mu cała. Poczułam, jak jego ręce zjeżdżają z talii trochę niżej. Nie przeszkadzało mi to. Nagle jego dłonie złapały moje pośladki i uniósł mnie ku górze. Oplotłam nogi wokół jego pasa i zatopiłam ręce w jego idealnie ułożonych włosach, nadal się z nim całując. Nasze języki walczyły o dominację. Tak bardzo go kochałam. Gdy już się od siebie oderwaliśmy spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy.
Z: To co, zgodzisz się zostać moją dziewczyną?
T: Oczywiście, że tak – odpowiedziałam mu ze słodkim uśmiechem. On też posłał mi piękny uśmiech. Trzymając mnie nadal na rękach zaczął szczęśliwy obracać się ze mną na rękach wokół własnej osi.
Z: Kocham cię.
T: Ja też cię kocham – i znów złączyliśmy usta w słodkim pocałunku. - A twoja mama nie będzie miała nic przeciwko?
Z: Nie, skądże. Moja mama bardzo cię lubi, ostatnio mi nawet powiedziała, że byłabyś świetnym materiałem na dziewczynę dla mnie – uśmiechnął się do mnie.
T: Na prawdę?
Z: Tak. Powiedziała, że jesteś śliczna, miła, inteligentna, zabawna i mógłbym wymieniać tak jeszcze godzinę.
T: Ooo, to bardzo miłe z jej strony. A wiesz co?
Z: Co?
T: Mógłbyś mnie już puścić, nie jestem taka leciutka.
Z: kochanie, co ty wygadujesz, ile ty ważysz?
T: No 49 kg, więc nie dźwigaj takiej słonicy jak ja- uśmiechnęłam się do niego słodko.
Z: No co ty, jesteś bardziej lekka niż piórko.
T: Ale możesz mnie już puścić.
Z: Nie, nie mogę, puszczę cię jak będę chciał.
T: Niech ci będzie, a tak w ogóle twoja mama jest też bardzo miła.
Nagle drzwi sypialni Zayna się otworzyły i stanęła w nich mama mojego chłopaka z uśmiechem na twarzy.
M: Dzień dobry moje gołąbeczki.
Z: Cześć mamo.
T: Dzień doby pani Malik. Zayn, możesz mnie już puścić?
Z: Nie, jeszcze nie – zaśmiał się chłopak i skradł ci pocałunek.
M: Ooo, czyli jesteście parą. Jacy wy słodcy jesteście i tacy uroczy.
Z: Dzięki mamo, a tak w ogóle – odstawił cię na ziemi, co podobało ci się, bo już ci się robiło niewygodnie. - Czy (t.i) mogłaby zostać u nas na kilka dni?
M: No jasne, nie ma problemu, czuj się jak u siebie – uśmiechnęła się do ciebie ciepło.
T: Dziękuję.
M: No dobrze, ja już się będę szykować, muszę jeszcze dużo rzeczy spakować. Będziecie mieś trochę czasu dla siebie jak mnie nie będzie – i wyszła.
T: Twoja mama gdzieś wyjeżdża?
Z: Tak, wybiera się z koleżankami na dwa tygodnie na Karaiby.
T: Super, czyli dwa tygodnie tylko sami – uśmiechnęliśmy się do siebie i złączyliśmy usta w słodkim, ale długim pocałunku.
Wieczorem położyliśmy się spać. Szybko usnęłam czując przy sobie ciepło ciała Zayna.

Rano obudziłam się tyłem do Zayna. Moje plecy przylegały do jego torsu, a jego ramię otulało mnie w pasie. Czułam się tak bezpiecznie w jego ramionach, mogłabym budzić się tak codziennie. Z zamyśleń wyrwała mnie poranna chrypka Zayna.
Z: Kochanie, śpisz jeszcze?
T: Nie, już nie śpię Zayn.
Z: Moja mama wyleciała dziś nad ranem, więc mamy dla siebie całe dwa tygodnie – powiedział Zayn cwaniacko się uśmiechając. Położył cię na plecach, a sam zawisł nad tobą. Najpierw zaczął obdarowywać twoje ciało delikatnymi pocałunkami, a później odnalazł twoje usta. Przez chwilę oddawaliście się tej pieszczocie, lecz nic co piękne nie trwa wiecznie.
T: Zayn, trzeba wstawać do szkoły.
Z: A musimy? Trzeba skorzystać z tych dwóch tygodni wolnego – zaczął składać pocałunki na twoim ciele.
T: Zayn wstawaj! - zaczęłaś mu się wyrywać. - Musimy iść!
Z: Kochanie, nic nie musimy.
T: Kotku, dziś przedstawiamy nasz projekt.
Z: No to pokarzemy go za dwa tygodnie.
T: Nie Zayn, pokarzemy go dzisiaj.
Z: No dobrze, ale jeszcze chwilkę poleżymy.
T: Skarbie, nie możemy jest już 7.25, a my zaczynamy na 8.00 i pierwszą mamy biologię.
Z: Ok, już wstaje i idziemy – skradł mi ostatni pocałunek i zaczął się szykować tak samo jak ja.

Ciąg dalszy nastąpi...

**************************************************************************
Myślę, że drugi rozdział się podobał. 
Plissss, komentujcie, wiem, dopiero zaczynam, ale każdy komentarz jest dla mnie bardzo ważny, a co więcej motywuje mnie do dalszego pisania. 

~Klaudia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz