poniedziałek, 31 marca 2014

~Niall cz.2

(taki tam słodki Niallerek :* KOCHAM <3)
Niall cz.1 :*

Staliśmy i uśmiechaliśmy się do siebie, kiedy pociąg zaczął nagle gwałtownie hamować...

~*~  ~*~  ~*~

Wszyscy zaczęli zaczęli wpadać na siebie. Wyglądało to wszystko niczym domino. Wagon przepełniony ludźmi w jednej chwili wypadł z toru i zaczął obijać się o ściany tunelu. Nie wiedziałem, co się dzieje! Wszędzie było zamieszanie, a ludzie krzyczeli z przerażenia. Przepychali się nawzajem. W czasie zderzeń maszyny ze ścianą tunelu ludzie zaczęli wylatywać przez okna. Po całym wagonie zaczęły latać kawałki szkła, torby, gazety. Wszystko, co się tu obecnie znajdowało.

Przerażenie - właśnie to odczucie ogarniało od środka mnie i zapewne każda osobę, która uczestniczyła w tej katastrofie.

Potem uderzenie.

Ciemność.

~*~

Ocknąłem się, gdy poczułem, że ktoś mnie szturcha. Otworzyłem oczy i zobaczyłem jakiegoś kolesia starszego ode mnie, nie wiem, może o jakieś 4 - 5 lat. Chciał wziąć mój telefon, który miałem przyczepiony w etui przy pasku. W porę chwyciłem go za nadgarstek i spojrzałem na niego. Miał bardzo poważną twarz. W ustach trzymał zegarek elektroniczny, który pewnie przed chwilą komuś ukradł. Po chwili uśmiechnął się do mnie szyderczo i chytrze, puścił mi oczko i wyszarpnął mi telefon. Nie miałem siły go powstrzymać. Wycofał się i uciekł przez szybę rozbitego metra, podobnie jak reszta pasażerów. Ludzie to mają tupet. Nawet w chwilach grozy, gdzie w każdej chwili mogą zginąć potrafią cię okraść.

Z wielkim bólem podniosłem się i rozejrzałem dookoła. Widziałem katastrofę. Patrzyłem, jak ci wszyscy ludzie umierają. Nie mieli już siły, żeby się podnieść. Tak, jakby wiedzieli, że to ich koniec. Niektórzy jeszcze się krzątali i szukali swoich rzeczy. Cała reszta już uciekła, żeby szukać pomocy i przeżyć. Ujrzałem znowu tego samego gościa, który okradł mnie przed sekundą. Wyjmował pieniądze z czyjegoś portfela. Gdy mnie zobaczył, od razu uciekł przez okno. Ponownie. Chciałem za nim biec, ale byłem za słaby, a on za szybki. Zwiał. W pewnym momencie strasznie zabolała mnie głowa. Zaczęło mi wszystko buczeć w środku. Poczułem się, jakby mi ktoś nieźle przywalił. Nogi się pode mną ugięły. Zsunąłem się na dół po ścianie i złapałem się za głowę.

Po chwili wziąłem się w garść. Zacząłem się nerwowo rozglądać. Nagle zauważyłem rękę kobiety. Miała tak samo pomalowane paznokcie na czerwono, jak tamta piękność. Była przygnieciona jakąś ciężką drewnianą ramą. Nie mogła się wydostać. Zebrałem wszystkie siły, które mi jeszcze zostały, przerzuciłem obiekt na drugą stronę wagonu i próbowałem pomóc dziewczynie. Leżała tam. Obróciłem ją. Rozejrzała się dookoła i nie wiedziała, co się właściwie dzieje.Patrzyła roztrzęsiona na te kilka osób, które jeszcze szwendało się po wagonie i czekało na swój koniec. Reszta uciekła i ewakuowała się.

Była tym wszystkim roztrzęsiona. Podniosła się do pozycji siedzącej i przyglądała się siedzącej niedaleko starszej pani, która przeszukiwała swoją torebkę i sprawdzała, czy wszystko jest na miejscu. Spoglądała także na mężczyznę, który próbował rozwalić szybę, aby uciec. Z drugiej strony chodzili ludzie i rozpaczliwie krzyczeli. Pewnie chcieli odnaleźć swoich bliskich.

- Musimy się stąd wydostać - powiedziałem do dziewczyny.

- Moja torba - powiedziała przejęta.

Gdy już ludzie wyszli, a my zostaliśmy praktycznie sami (nie licząc licznych trupów) zacząłem nerwowo szukać jej torby. Leżało ich mnóstwo, nie miałem pojęcia, która jest jej. Przerzucałem każdą z jednego miejsca na drugie w poszukiwaniu tej właściwej. Ona siedziała i coraz ciężej oddychała. Widocznie w tej torbie musiały być jakieś laki, albo coś. Nie wiem.

- Ta? - zapytałem jej się pokazując setną torbę, która wpadła w moje ręce.

Pokiwała przecząco głową.

Zdenerwowany rzuciłem torbą o ziemię. Byłem strasznie zły na cały świat. Dlaczego właśnie ja?!?

- To jest szaleństwo - wzdrygnąłem ramionami na znak zrezygnowania.

Wyjrzałem przez wyważone drzwi i zobaczyłem wagon, z którego sypało się pełno iskier. Z okna wylatywało martwe ciało jakiegoś mężczyzny. Przerażony wróciłem do dziewczyny.

- Powinniśmy iść - podszedłem do niej i przyklęknąłem przed nią.

- Chwila - powiedziała, choć oddychanie sprawiało jej coraz większą trudność.

- Może uda nam się wyjść - spojrzałem na nią z nadzieją, że się zgodzi i uciekniemy z tego zbiorowiska trupów. - Chodźmy - chciałem ją podnieść, lecz ta mnie od siebie odepchnęła i dyszała. Spojrzałem na nią wystraszony.

- Ja... - mówienie sprawiało jej dużą trudność. - Muszę... Mieć torebkę.

Uśmiechnąłem się tak jakby do siebie i usiadłem zrezygnowany na siedzeniu na przeciwko dziewczyny. Nie wiedziałem już co mam robić. Patrzyłem jak się męczy, bo nie mogłem w żaden sposób jej pomóc. Prawie że się dusiła.

Rozglądała się nerwowo dookoła. Nagle poderwała się i upadła na brudną podłogę. Szła po czworakach do ludzi leżących nieopodal. Chciałem jej pomóc, ale nie wiedziałem o co jej może chodzić. Zrozumiałem dopiero, gdy zaczęła szarpać pasek zahaczony na nadgarstku jakieś kobiety. Nie miała siły. Tym razem ja pociągnąłem, ale martwe ciało było zbyt ciężkie. Wziąłem łopatę, która leżała obok i kijem obaliłem ciało, a dziewczynie udało się wyciągnąć torebkę.

- Tutaj... - powiedziałem jeszcze trochę spanikowany i opadłem na kolana otwierając przed dziewczyną torbę z brązowej skóry. Ona szybko wyciągnęła z niej mały biały przedmiot i przyłożyła go sobie do ust. Mocno zaciągnęła się czystym i świeżym powietrzem. Od razu zaczęła normalnie oddychać. Uśmiechnąłem się do siebie i pomogłem jej wstać. Ona znów zaciągnęła się powietrzem z inhalatora. Odetchnęła z wyraźną ulgą.

~*~ 

Wyszliśmy z wagonu i ruszyliśmy w stronę stacji, która była dość daleko. Przeciskaliśmy się między ścianą a wagonami. Cały czas szliśmy w strachu, bo w każdej chwili wagon mógł się przechylić w naszą stronę i przygnieść nas do ściany. W pewnym momencie - tak jakby Bóg wysłuchał moje obawy - wielki, żelazny wagon przygniótł nas do wilgotnej, kamiennej ściany metra. Zarówno ja, jak towarzysząca mi dziewczyna byliśmy unieruchomieni. - Dlaczego to musiało spotkać akurat mnie??? Wystraszyłem się i tak samo jak ślicznotka zacząłem krzyczeć co sił. Próbowaliśmy go od siebie odepchnąć - przygniatał nas coraz to bardziej.
Na nasze szczęście staliśmy obok drzwi wejściowych. Choć było ciężko, to otworzyliśmy je i mieliśmy zamiar się przedostać do środka wagonu.
Ona weszła pierwsza. Chciała mi pomóc wejść. Kolejny problem - żelazny potwór coraz bardziej przygniatał moje bezbronne ciało do ściany. Miałem obezwładnione nogi.

- Nie, to nie działa! - powiedziałem zrozpaczony. Nie mogłem się w żaden sposób stamtąd wydostać. To już koniec - Ani drgnie! - zacząłem się szarpać, ale na marne.

- Już wiem - powiedziała i podniosła się. - Chwyć się mnie - tak zrobiłem...

*********************************************************************

Przepraszam, że tak późno dodaję tą część <3 Miałam ją już dawno napisaną, ale w zeszycie. Dopiero teraz znalazłam więcej czasu i przepisałam ją na laptopa :D <3

Co o niej myślicie? :*

Jak sądzicie - uda im się wydostać? A może zginą w metrze??? <3

Tego dowiecie się czytając następne część, których panuję jeszcze około 2 <3

Już z góry mówię, że pojawią się wcześniej, niż ta :D <3

 5 komentarzy = następny imagin <3

~Klaudia <3

1 komentarz: